• O tym, jak po swetrze przeszło stado słoni

    Przyjechałam kilka dni temu do Niemiec. Tutaj już wiosna w pełni, co tam wiosna, jest już lato! 18 stopni w cieniu obliguje mnie do porzucenia „zimowych klimatów”, dlatego dziś o moim ulubionym swetrze. Wierzcie lub nie, ale przyśnił mi się ponad rok temu. Widziałam go we śnie bardzo wyraźnie. Postanowiłam urzeczywistnić moją wizję. Problem polegał na tym, że wiecznie cierpię na brak swetrów, ogólnie rzecz biorąc, to ciuchów. Wtem pojawiła się moja mama z naręczem różnokolorowej bawełny, którą dostała od koleżanki koleżanki jej koleżanki. Wręczyła mi ją ze słowami „masz, zrób coś z tym”. Zrobiłam, zobaczcie!

  • O tym, jak płaszcz rozmiaru McCarthy wyszczuplał do rozmiaru Bullock

    Pozostając jeszcze w zimowych klimatach, pokażę Wam metamorfozę starego płaszcza mojej mamy. Ciepły, bo wełniany, w dodatku jest zielony! Szkoda, żeby zjadły go mole. Próbowałam przekonać się do niego już kilka razy, ale pomimo dobrych chęci, zawsze lądował na dnie szafy. Ma zaszewki w talii, ale dalej jest na mnie za szeroki. Wystarczyła niewielka zmiana, żeby go optycznie wyszczuplić i żeby odzyskał status pierwszeństwa na mojej liście ulubionych okryć wierzchnich.

  • O tym, jak zwykły kozak został Givenchy

    Mrozy już za nami, jednak zanim pożegnamy się z zimowym obuwiem, minie jeszcze trochę czasu. Każda z nas ma w swojej garderobie chociaż jedną parę zwykłych, prostych kozaków, które trzyma na wszelki wypadek, ale zakłada je tylko od święta. Wystarczy minimalna zmiana, żeby wyglądały równie rockowo jak te poniżej i przestały tęsknić za właścicielką.